poniedziałek, 22 lutego 2016

Złote spinki Jeffreya Banksa

Co to jest pech? Stłuczona szklana z wodą w kuchni? A może zbity piszczel od uderzenia nocą w szafkę? Hmm... pech to zgubienie kluczy do domu. Każdemu z nas codziennie wydarzy się choć jedna pechowa rzecz. Niektórzy twierdzą, że są całe życie pechowi. Ale nikt z nas nie ma takiego pecha jak Banks, Oxford oraz Turbo - główni bohaterowie "Złotych spinek Jeffreya Banksa".

Tytułowy Jeffrey Banks jest mężczyzną szczęśliwym, potrafiący przez jedną wpadkę ustawić się do końca życia. Pomyłką tą jest inne łóżko niż to, do którego chciał trafić w damskim akademiku, gdzie Jeffrey za młodu często wkradał się kiedy studiował na Oxfordzie. Jak się okazuje trafił ze swoim popędem do łóżka Elizabeth Young, wnuczki Atylli Younga II jednego z ważniejszych postaci drugiej wojny światowej, a w późniejszych latach bardzo wpływowego mężczyzny. Poprzez ten zbiegowi okoliczności poprzez małżeństwo z tą nie bardzo urodziwą dziewczyną zyskuje wszystko o czym marzy nie jeden mężczyzna - wpływowego dziadka, pieniądze, a także kontakty, które wiele w życiu mu pomogą. Dzięki temu wszystkiemu w późniejszych latach Banks awansuje by w końcu osiąść na stałe jako Minister Spraw Wewnętrznych w Zjednoczonym Królestwie. Przyszły minister podczas studiów spotkał również drugą najważniejszą osobę w życiu; na Oxfordzie poznaje późniejszego przyjaciela Ezekiela Horna, drugiego głównego bohatera powieści.

Ezekiel Horn zwany Oxfordem jest nikim innym jak czystej krwi gangsterem, szefem półświatka w całym Londynie, przez którego ręce muszą przejść wszystkie ciemne interesy. Dzięki swoim "plecom" w postaci przyjaciół ma bardzo ułatwione zadanie, gdyż jednym z nich jest w końcu sam Minister Spraw Wewnętrznych. To właśnie za sprawą Ezekiela tego dnia wszystko się zaczęło. On bowiem zlecił swojej "prawej ręce" Frankiemu Turbo przewiezienie towaru do kryjówki w barze Spokojnego Simona.

Franki jest postacią najbardziej barwną, ciekawą i charakterystyczną w całej powieści. Jest to na pozór wielki łysy kark, który tylko służy jako ochroniarz Oxforda. Ale tak na prawdę Franki to czytający książki, wciągający kokę miły typ, który tęskni za Ber... (o tym sami przeczytacie). To
właśnie Turbo jest przyczyną wszystkich problemów w jakie wmieszała się trójka bohaterów tego dnia. Franki dostaje kolejne nad wyraz banalne zadanie od swojego szefa: ma przewieźć 20 kg kokainy do Spokojnego Simona. Jednak podczas podróży dzieje się coś niespotykanego, gdy ruszał na jednym ze skrzyżowań przed samą maską pojawił mu się jeden z gazeciarzy. Proponuje on Frankowi wszystkie możliwe gazety od Times po różnego typu pisma dla dorosłych i nagle gdy pyta Turbo o to czy woli pisma o chłopcach czy dziewczynkach coś we Frankim pęka. Wyskakuje z auta i zaczyna bić gazeciarza przez co zwraca na siebie uwagę patrolujących ulice policjantów. Gdy zaczyna się przesłuchanie, Franki spokojnie i rzeczowo wyjaśnia, że w samochodzie ma 20 kilogramów koki. Jest tak opanowany, bo zdaje sobie sprawę jak potężne wpływy ma jego szef. Ale czy tym razem uda się Oxfordowi wyciągnąć go z aresztu, w końcu 20 kg białego proszku to nie przelewki?

Odpowiedzialnym za losy tych trzech jakże odmiennych osobowości jest Marcin Brzostowski, słynny ze swojej wyjątkowej satyry. Można zobaczyć ją w jego Słodkiej bombie Silly. Można i w najnowszej powieści, którą dziś opisuję. Jest On laureatem nagrody Ad Absurdum zorganizowanej przez wydawnictwo Indigo. Oraz zajął drugie miejsce w konkursie na opowiadanie zorganizowanym przez portal literacki kochamskiazki.pl.

A czym są tytułowe spinki? To nic innego jak spinki do mankietów dziadka Elizabeth, które Jeffrey dostał na rocznicę ślubu od swej żony. Spinki podobno są magiczne, a raczej przynoszą szczęście temu kto je nosił. Legenda głosi, że uratowały życie Atylli gdy ten w Paryżu bronił się przed jednym z esesmanów, który chciał go zastrzelić. Podobno to właśnie one zatrzymały jeden z pocisków. Jeffrey od kiedy usłyszał tę historię podważał magiczne moce spinek. Ale gdy je dostał od razu założył je, właśnie o poranku tego felernego dnia. Może jednak ten dzień nie będzie taki najgorszy jak się rano wydawało? Może spinki mają naprawdę magiczną moc?

"Spinki" to powieść kryminalna, która jest także naszpikowana wyśmienitą satyrą. Są w niej takie momenty, że sam prawie spadałem z łóżka wybuchając ogromnym śmiechem. To jak Marcin przejaskrawia niektóre postacie albo jak łączy cechy kompletnie do siebie nie pasujące w jednego z bohaterów, sprawia, że nie można się od niej oderwać, chce się ją czytać i czytać. A to, co autor zrobił na stronie 94 kompletnie mnie zatkało, ale o tym musicie sami przeczytać!

Co uważam za największy plus tej pozycji? Na pewno to, że można ją kupić w tradycyjnej wersji
papierowej. Uwielbiam zapach papieru i chyba po prostu jestem tradycjonalistą, który musi czuć książkę w rękach, a nie ciepło czytnika. Oby więcej książek ukazywało się w tej formie! A może warto wydać Słodkiej bomby Silly w sposób tradycyjny?

Czy mam jakieś zarzuty do tej książki, czy coś mi się nie podobało? Mam tylko jedno "ale": czemu ta historia jest taka krótka! Ja wiem, jest to opis jednego dnia ale ta opowieść wciąga, pochłania całkowicie i gdy kończy się ją po kliku godzinach chce się jej więcej. Marcinie, a może kolejny tom o przygodach tej trójki? Ciekawią mnie dalsze losy Frankiego Turbo i Ber...

Komu polecę książkę? Na pewno tym, którzy lubią satyrę i dobry humor w czystej postaci. Książka naszpikowana jest komicznymi sytuacjami wywołującymi wybuch niekontrolowanego śmiechu. Marcin po przez satyrę w fantastyczny sposób przekoloryzuje swoje postaci, są one kosmicznie wyolbrzymione, a ich pomysły doprowadzają człowieka do bólu brzucha ze śmiechu. Jestem pełen podziwu dla Marcina za to jakie ma fantastyczne pomysły i jak w genialny sposób wplata wszystkie te elementy do swoich książek. A to co zrobiłeś z Frankim Turbo, dla Ciebie Marcin szacunek! Polecę tę książkę każdemu kto ma zły dzień, kto myśli, że jest życiowym pechowcem. Może dzięki tej pozycji zobaczy w swoim życiu to, że pech jaki go spotyka jest minimalny przy tym co spotkało bohaterów Spinek?

No dobra, powiem więcej: polecam ją każdemu kto szuka lektury krótkiej, nie wymagającej wysiłku i chce się po prostu dobrze bawić przez kilka godzin. Książka jest cieniutka ma zaledwie 138 stron. Jest ona idealnym sposobem na zabicie czasu na przykład w pociągu relacji Ciechanów-Warszawa albo do wanny,  tylko tam uwaga - wciąga i można w niej spędzić kilka godzin.

Na koniec zerknijmy jeszcze na stronę estetyczną książki. Okładka jednoznacznie kojarzy mi się z filmami o przygodach Bonda. Na pierwszym planie widzimy dwa pistolety, za nimi flagę Brytyjską stylizowaną na migawkę w aparacie, gdzie w jej centrum mamy dużą tarczę z £ w środku. W rogu ukrywa się także zarys London Eye. Moim zdaniem, okładka oddaje bardzo dobrze to co dostajemy do przeczytania i jest w stu procentach pasująca i kompatybilna z treścią.

1 komentarz:

  1. Niezwykle zachęcająca recenzja. :) Myślę, że taki pozytywny lekturowy kąsek będzie w sam raz na ciągle jeszcze chłodny wieczór. Pewnie prędzej, czy później się skuszę. :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...